środa, 1 czerwca 2016

PIEŚŃ BUKOWEGO KRÓLESTWA




                                NIEWYPOWIEDZIANE

            Kiedy były małe, mówiłam o nich: dziewczynki niewypowiedziane i stawałam, jak co dzień w dzień :) do walki z mutyzmem wybiórczym moich córek. Głównym narzędziem były bajki wymyślane do poduszki. Jedna z nich została zapisana. To była ta, od której świętowałyśmy nasze zwycięstwo.

Z okazji Dnia Dziecka, dla Was Dziewczynki Kiedyś Niewypowiedziane:)


                                  Pieśń bukowego królestwa

     Kiedy rodzi się dziecko, wraz z nim na świat przychodzi tajemnica. Niektóre tajemnice zaklęte są w paluszkach, inne przysiadają na plecach a jeszcze inne podskakują niecierpliwie na samym czubku głowy.
Tajemnice nie są ani dobre ani złe. Po prostu są. Przychodzą razem z dziećmi na świat. Tak, jak ta, której historię znam bardzo dobrze.
A swój początek ma ona w samym środku bukowego lasu. Nie bardzo dawno temu ale i nie wczoraj urodziła się tam dziewczynka. Nie, nie w lesie, gdzie maleństwo byłoby narażone na niebezpieczeństwo, ale w leśnym pałacu porośniętym zwinnym bluszczem i pachnącym zielonym mchem. Mieszkali tam król i królowa, którzy władali bukowiną i wszystkimi jej mieszkańcami. Narodziny księżniczki były dla wszystkich wielkim świętem. Trzy dni i trzy noce mieszkańcy lasu witali nowo narodzone dzieciątko, przynosząc do drewnianego pałacu dojrzałe owoce, pachnące naręcza polnych kwiatów i największe grzyby jakie tego roku darowała jesień. Dziewczynka rosła wśród przyjaznych zwierząt i kochających przyjaciół. Nic więcej i nikt więcej nie był jej do szczęścia potrzebny. Jakież więc było jej zdziwienie, kiedy pewnego dnia odkryła, że poza bukowym królestwem istnieją jeszcze inne miejsca. Mniej lub bardziej rozległe. Pełne nieznanych jej mieszkańców, zapachów i głosów. Zanim ktokolwiek jej o tym powiedział domyśliła się sama. Przyszła bowiem na świat z niezwykłym darem: słyszała mocniej i bardziej intensywnie niż inni. Potrafiła dotykać dźwięków i czuła jak dźwięki dotykają jej. Z roku na rok słyszała coraz więcej i z coraz dalsza. Głosy z zewnątrz wpadały do jej maleńkiego pokoju nieproszone. Budziły ją w środku nocy, zakłócały muzykę i ciszę, w której lubiła przebywać. Za tymi głosami przychodzili ludzie. I wszyscy chcieli ją poznać, porozmawiać z nią, dotknąć. Księżniczka czuła, że dźwięki i słowa, które przynosili ze sobą goście osaczały ją i uderzały głośnym ciężarem. Najgorsze było to, że wszystkie one mieszały się ze sobą i dziewczynka nie mogła już odróżnić, które z nich są dobre a które złe, które wrogie, a które przyjazne. Słyszała je wszystkie zbyt mocno. Pewnego dnia postanowiła więc, że schowa swój głos tak, żeby nie musiała odpowiadać na pytania, które tak bardzo ją bolały, których tak bardzo się bała. – „Jeśli nie będę odpowiadać na słowa innych, to w końcu dadzą mi spokój. Nie będę musiała opuszczać bukowego królestwa i zawsze będę bezpieczna” –pomyślała i zaraz potem bez chwili wahania położyła swój głos na dłoni. Przez chwilę mienił się wszystkimi kolorami tęczy a potem przeobraził się w pięknego ptaka, który patrzył królewnie prosto w oczy. Dziewczynka utuliła go delikatnie w dłoniach i włożyła do klatki stojącej na parapecie okna. Odtąd nikt więcej nie usłyszał jej dźwięcznego głosu. Rzeczywiście, tak, jak myślała, coraz mniej odwiedzających przychodziło do leśnego pałacu. Królewska para nieczęsto teraz podróżowała po królestwie wraz ze swoją córką. Dziewczynka stawała się coraz mniej widoczna. I ludzie, którzy chcieli z nią porozmawiać, jakby mniej istnieli, bo dziewczynka nie odpowiadała na ich obecność. A ona sama dobrze czuła się w swoim pokoju, wśród tych, którzy ją kochali. Na parapecie okna stała nadal klatka z wielobarwnym ptakiem. Królewna dbała o niego i karmiła schwytanymi słowami i dźwiękami. Zbierała je uważnie. Inaczej brzmiały te z daleka, od tych, które przysiadły na pałacowym dziedzińcu. Inaczej te z głębi mrocznego lasu, jeszcze inaczej te, które znalazła na słonecznej polanie pełnej trzmieli. Mijały lata. I wydawało się, że niewiele zmieniło się w życiu bukowego królestwa. A jednak… Pewnego dnia księżniczka, dzięki swojemu niezwykłemu darowi odkryła, że wokół, w świecie, który ją otaczał zaczyna brakować dźwięków, że jakaś zła Pustka karmi się nimi i bezprawnie odbiera je innym. Z dnia na dzień traciły moc słowa wypowiadane przez jej ukochanych rodziców a kolory ptasich śpiewów wyblakły i zszarzały. Pomiędzy wyrazami i zdaniami, dochodzącymi z dalekiego świata pojawiły się puste, nic nieznaczące głębokie dziury ciszy. Z dnia na dzień było coraz gorzej. I wtedy dostrzegła też, że tylko ona widzi i słyszy to wszystko. Wszyscy inni przechodzili nad tym zdarzeniem do porządku dziennego, bo po prostu nie mogli jeszcze braku dźwięków zauważyć. Była więc zdana na samą siebie! Choć na szczęście uzbrojona w miłość i siłę. I choć czuła strach, to wiedziała już, co może zrobić. Podeszła do ptaka zamkniętego w klatce od tylu już lat. Urósł tak bardzo, że ledwo mieścił się w swoim mieszkanku. – „Co się dzieje?” – zapytała dziewczynka ptaka - „Dźwięki i słowa potrzebują dotyku. Potrzebują siebie nawzajem. Karmią się swoją obecnością i pomagają innym istnieć” – odparł ptak, jakby czekając na tę rozmowę – „Jeśli trafiają na ciszę zaczynają słabnąć, z czasem odchodzą gdzieś daleko. Tak daleko, że nawet ty nie możesz ich usłyszeć”. Jak wiecie, królewna potrafiła podejmować szybkie decyzje. Otworzyła więc szeroko okno a potem drzwiczki klatki. Pogładziła ptaka po miękkich piórach. Wiedziała już, że przez ten czas nauczyła się oddzielać i rozróżniać słowa i dźwięki. A ptak i tak nie mieścił się już w klatce. Wiele miała do stracenia ale też wiele mogła zyskać. I właśnie wtedy ptak zaśpiewał a inne dźwięki odpowiedziały mu najpiękniejszą pieśnią jaką kiedykolwiek słyszało bukowe królestwo…





5 komentarzy:

  1. ściskaj Królewskie Pannice od Kurasiów :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękna bajka... zasłuchałam się czytając... :)

    OdpowiedzUsuń
  3. dziękuję Lucyno. Oj, dobrze czasem słyszeć głosy :))))

    OdpowiedzUsuń
  4. Będę się powtarzać-cudowne!!!

    OdpowiedzUsuń