DOM Z MOJEJ BAJKI
Tę opowieść najnormalniej w świecie: lubię. Towarzyszy mi od wielu już lat i zawsze pozostawia nadzieję. Dużą porcję nadziei. Są takie bajki, które piszemy dla siebie samych:
Gdzieś
daleko, za siedmioma górami, za siedmioma lasami, w zaciszu słonecznych łąk,
między skałami porośniętymi mchem, leżała sobie urokliwa
wioska. Nazywano ją Wioską Domów, bo jej mieszkańcy wierzyli, iż
każdy stojący w niej dom ma duszę i serce.
I
była to najprawdziwsza prawda. Domy kochały swoich mieszkańców i
otaczały ich opieką. Na południowym krańcu wioski stał jeden,
jedyny opuszczony dom. Wiele lat temu, rodzina mieszkająca w nim
musiała z żalem, na zawsze opuścić te przyjazne strony i ciepłe
mury swego domostwa.
Od
tego czasu dom stał opuszczony i niezamieszkały.
Był
smutny, bo znów chciał kochać, chciał grzać się w cieple
kominka, asystować przy porodach, brzmieć echem rozmów. Zazdrośnie
zaglądał w okna innych domów by choć trochę żyć życiem
innych, ale to było zbyt mało. Wielu ludzi przechodziło obok
niego, zatrzymywali się, podziwiali jego architekturę, smak
projektanta. Wzdychali i odchodzili, nie zostawiając mu cienia
nadziei. W końcu pomyślał, że pewnie ma jakiś widoczny brak, że
jest zbyt mało nowoczesny, że nie jest wygodny, że robi złe
wrażenie, a może stoi w złej okolicy. Tak bardzo cierpiał...
Och,
gdyby znał myśli przechodzących obok osób, jego los potoczyłby
się zupełnie inaczej. A myśleli oni sobie: „jaki piękny dom,
ile w nim doświadczenia, ile tajemnic, jakiż on wykwintny i pełen
smaku. To nie dla nas taki wspaniały dom. Nie zechciałby przyjąć
takiej zwykłej rodziny”.
Wielokrotnie
obok domu przechodził młody ornitolog Wiktor. Wiktor kochał ptaki,
swoją narzeczoną Joannę i dom na południowym krańcu wioski.
Obserwował budynek jak niezwykły okaz ptaka, tak, by go nie
spłoszyć. Znał jego obyczaje, jego
historię, ale mówił sobie często, że ten dom on sam może tylko
obserwować, bo
tak naprawdę dom ten jest jak ptak, który zerwawszy się do lotu
szybuje w
chmurach – nieosiągalny i daleki. „Zbyt wytworny to dla mnie
„ptak”” – myślał Wiktor, przechodząc obok. „Zbyt
niezależny i śmiały ten młodzieniec” - myślał dom patrząc z
tęsknotą na miłośnika ptaków.
Ale
pewnej wiosny odmienił się samotny los domu. Między dwoma
solidnymi kominami, para niezwykle rzadkich ptaków – Ptaków
Powrotu – rozpoczęła budowę gniazda.
W końcu, w gotowym gnieździe samica wysiedziała jaja
i dach zadźwięczał krzykiem małych ptasich gardeł,
które oznajmiły światu, że już są. Dom grzał i chronił to gniazdo jak skarb największy. Nareszcie nie czuł się już taki samotny. „Kiedy umrę, Ptak Powrotów zostawi swe pióro na zgliszczach” mówił do siebie i czuł, że mógłby dać komuś jeszcze wiele szczęścia.
W końcu, w gotowym gnieździe samica wysiedziała jaja
i dach zadźwięczał krzykiem małych ptasich gardeł,
które oznajmiły światu, że już są. Dom grzał i chronił to gniazdo jak skarb największy. Nareszcie nie czuł się już taki samotny. „Kiedy umrę, Ptak Powrotów zostawi swe pióro na zgliszczach” mówił do siebie i czuł, że mógłby dać komuś jeszcze wiele szczęścia.
Tymczasem
ślady Ptaka Powrotów zaprowadziły Wiktora pod ukochany budynek. „O
losie, dlaczego kpisz sobie ze mnie. Obiecałem sobie kiedyś, że
zamieszkam w miejscu, w którym ten ptak zbuduje gniazdo a tymczasem z
pewnością nie stać mnie nawet na klamkę tych zamkniętych dla
mnie drzwi”.
Opowiedział
o wszystkim Joannie i pokazał jej dom i gniazdo. „Jest zbyt piękna dla
mnie” pomyślał dom, gdy ją zobaczył.
„Jest
tak niezwykły, że warto o niego walczyć” pomyślała Joanna, gdy
ujrzała dom.
I
obmyśliła plan. Odtąd Wiktor opisywał obyczaje Ptaka Powrotów.
Wiele pism drukowało jego obserwacje
a Towarzystwa Ornitologiczne słały złote monety
a Towarzystwa Ornitologiczne słały złote monety
na
dalsze badania. Odłożyli narzeczeni sporą kwotę na dom, który
miał stać się ich
domem i obserwatorium. I poszedł Wiktor do notariusza, by spisać
umowę. Położył sakwę
z monetami na biurku i zapytał, czy to wystarczy. „Nie wiem, ile kosztuje ten dom” odpowiedział prawnik. „Wiele lat temu przyszedł do mnie jego właściciel. Człowiek zacny i prawy. Ze łzami w oczach zostawił mi kopertę i prosił, by dać ją temu, kto będzie chciał w domu zamieszkać. Spełnię dziś obietnicę, dam Ci tę kopertę. Sam nie wiem, co ona zawiera”.
z monetami na biurku i zapytał, czy to wystarczy. „Nie wiem, ile kosztuje ten dom” odpowiedział prawnik. „Wiele lat temu przyszedł do mnie jego właściciel. Człowiek zacny i prawy. Ze łzami w oczach zostawił mi kopertę i prosił, by dać ją temu, kto będzie chciał w domu zamieszkać. Spełnię dziś obietnicę, dam Ci tę kopertę. Sam nie wiem, co ona zawiera”.
Wiktor
drżąc otworzył kopertę. Był w niej krótki list. Jedno zdanie
wykaligrafowane starannie.
„Czytaj
proszę” – ponaglił prawnik.
I
Wiktor przeczytał: „DOBRZE, ŻE JESTEŚ. KLUCZ POD WYCIERACZKĄ”.
Oj!!!! Jak prawdziwe!Piękne!
OdpowiedzUsuńTak, chciałabym, żeby było prawdziwie prawdziwe :)
OdpowiedzUsuńcuda się zdarzają, tylko trzeba w nie wierzyć!
OdpowiedzUsuńalbo zajrzeć pod wycieraczkę :)
Usuńno i popłakałam się
OdpowiedzUsuńto teraz dobrze byłoby coś wspólnie ugotować i zasiąść do stołu razem:)
UsuńWzruszająca opowieść, piękna...
OdpowiedzUsuń