wtorek, 17 maja 2016

CZERWONE BUCIKI MAMY W GŁOWIE

   
   Czerwone b
uciki mamy w głowie
 
     Z czerwonymi bucikami różnie bywa, choć buciki, jakie są, każdy widzi (pisałam o nich w pierwszym poście). Ola mówi, że "nigdy nie powinniśmy zostawiać czerwonych bucików przed namiotem, nawet jeśli On zapewnia, że tak można ...one są tylko nasze, więc miejmy je zawsze przy sobie",
za to Bartek podzielił się ze mną jeszcze inną refleksją:"Myślisz Ewo, że jest sens spędzić życie na pilnowaniu czerwonych bucików?". No i każde z nich ma rację :). Ja myślę sobie, że czerwone buciki, tak naprawdę, mamy w głowie i, że bajka, wbrew pozorom, wcale nie była taka smutna.
Wszak Dziewczyna poleciała! Wolna. Nie każdemu taka wolność jest dana. Albo, jeszcze inaczej: nie każdy taką wolność ma, albo sobie na nią pozwala. Żeby było przekorniej jeszcze, to myślę, że Rycerz: podły i okrutny, był przyczyną tej wolności. Zarzewiem, początkiem lotu. A potem to już kwestia tego, czy boisz się lotu. Tego, co możesz zobaczyć, czego doświadczysz. To zupełnie tak samo, jak w tym kraju, o którym chcę Ci teraz opowiedzieć:
                  O CZŁOWIEKU, KTÓRY POLECIAŁ

Kiedy od lat mieszkasz w swoim domu, mieście, kraju,

nie zastanawiasz się nawet nad tym, że gdzieś daleko mogą istnieć domy, miasta i kraje zupełnie inne od Twojego. Takie, jak ten,

do którego musiałbyś iść siedem lat i siedem miesięcy, by skręcić wreszcie za siódmym kolorem tęczy w lewo. Stamtąd miałbyś

już całkiem blisko...

W kraju tym mieszkają ludzie prawie tacy sami, jak Ty. Tylko... kiedy rodzą się, otrzymują ciężar, który zostaje im przyznany na całe życie. Ciężary te mają różną wagę i odmienny wygląd, ale wszystkie służą jednemu: jako, że prawa zwykłej, ziemskiej grawitacji nie obowiązują tutaj, chronią one mieszkańców przed nagłym oderwaniem się od ziemi
i niebezpiecznym lotem w nieznane.

Na szczęście nie musisz, ale gdybyś musiał mieszkać w tym kraju, nauczyłbyś się żyć z ciężarem, który towarzyszyłby Ci zawsze. W dzień
i w nocy. Taki ciężar można nosić na ramieniu, można ułożyć go na bagażniku rower, wozić na wózku, włożyć do plecaka. Przez wieki wymyślano nowe sposoby na noszenie obciążenia. Ba, zmieniały się nawet mody na jego kształt i kolor.

Zaś w laboratoriach naukowcy pracowali nad sposobem, który miałby kiedyś pozwolić mieszkańcom poruszać się swobodnie, bez ciężaru. Co jakiś czas nowy wynalazek dawał nadzieję. Zgłaszał się śmiałek, który decydował się na eksperyment a potem porywała go przestrzeń.

I tyle go widzieli. Z roku na rok śmiałków ubywało. Ludzie nie wyobrażali sobie już innego życia. Wkrótce przestali nawet myśleć o jakichkolwiek próbach zmiany.

Może, gdybyś ich zobaczył, tych ludzi, (a na szczęście nie musisz), wydaliby Ci się nieco śmieszni z tymi swoimi ciężarami i pewnie zdziwiłbyś się, że zrezygnowali z prób zmiany swego życia. A z pewnością nie mógłbyś uwierzyć, że nikt nie podjął próby opuszczenia domu i wyjścia poza granicę.

Tymczasem oni pamiętali tych, którzy zaginęli w przestworzach

i nigdy już nie wrócili. Wstydzili się też swoich ciężarów i dlatego nigdzie nie wyruszali. I choć krążyły wśród nich legendy o miejscach,

w których żyje się inaczej, nigdy tego nie sprawdzili.

Kiedyś jednak urodził się w mieście chłopiec, który z utęsknieniem

patrzył na wolne i lekkie ptaki latające po przestrzennym niebie.

Chciał być jak one i jak ludzie z legend.

Dlatego też sprawił sobie sznur, który uwiązał mocno do swego

kamienia i codziennie zwiększał jego długość. Już wkrótce szybował

ponad ziemią i chwytał za ogon zdziwione gawrony. Jedni patrzyli

na niego z zachwytem, inni przepowiadali mu straszny koniec.

A jemu wciąż było mało. Tęsknota wypełniała jego serce. Ciekawość

była większa od przestróg i strachu. Dorastał z tą niespełnioną tęsknotą,

aż pewnego dnia podjął decyzję. Jak zawsze przywiązał wielometrowy

sznur do swego ciężaru.

Tym razem jednak włożył za koszulę ostry nóż. Uwierz mi, że nie była

to łatwa decyzja. Bał się ogromnie przestrzeni, która czyhała na niego:

nieprzyjazna i nieznana. Dotychczas ten strach powstrzymywał go

przed ostatecznym krokiem, ale posmakował już tyle, że nie mógł

znaleźć sobie miejsca ani na ziemi, ani pod niebem. Kiedy więc oddalił

się od miasta i uniósł się wystarczająco wysoko, jednym cięciem noża

pozbył się sznura. Zamknął oczy spodziewając się najgorszego...

Jakież było jego zdziwienie, kiedy opadł miękko na ziemię i powędrował ścieżką przed siebie.

Gdybym opowiedziała Ci historię o kraju, w którym się urodził, pewnie włożyłbyś ją między bajki...




4 komentarze:

  1. Ładne..., każdy z nas ma taki ciężar i przekonanie, że bez noszenia go, albo świat się skończy, albo on sam ;). Niedawno o tym myślałam - o eksperymencie z małpami i drabiną z bananami... (kiedy któraś z małp sięgała po banany inne były polewane lodowatą wodą, więc ściągały tę małpę na ziemię. Gdy do grupy dochodziła nowa małpa, niczego nieświadoma, od razu sięgała po banany, ale wtedy inne małpy były polewane lodowatą wodą i natychmiast ściągały tę nową na ziemię. Tak kilka razy, w końcu polewanie wodą nie było potrzebne, małpy sama z siebie przytrzymywały nową, by tylko nie weszła na drabinę. Po pewnym czasie w grupie nie było już ani jednej małpy, która pamiętałaby dlaczego nie wolno wchodzić na drabinę, a mimo to, gdy tylko jakaś nowa małpa chciała sięgnąć po banany natychmiast ją inne zatrzymywały. Jesteśmy zbiorem takich wewnętrznych małp...) Piękna opowieść Ewo, warto czasem zaryzykować i przeciąć linę :).

    OdpowiedzUsuń
  2. i potem znów przeciąć, i znów przeciąć, bo tego nie da się zrobić raz na zawsze - zbyt wiele w nas obszarów. Trochę, jak z małpami, o których piszesz, tylko w drugą stronę: uwalniać się tak wiele razy, aż czynność przecinania liny w nawyk wejdzie :) Dziękuję Lucyno!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie. Nie da się... To prawda... A znów mi się skojarzyło odnośnie "nawyków": "7 nawyków skutecznego działania" - czytałaś? mnie bardzo pomogła na etapie odzyskiwania siebie (który wciąż trwa).

      Usuń
    2. trochę boję się takich książek :)

      Usuń