W taki wieczór chce się pamiętać o życiu. Taka pamięć daje nadzieję.
Opowieść o życiu
Są łąki zielone i radosne, które
rodzą życie i pieśń. Na nich przysiadają barwne motyle, by pić
to życie z polnych kwiatów. Z trawy dobiega wieczorne granie
świerszczy, a o świcie źdźbła podnoszą się spod gorących
ramion nocnych kochanków.
Pewnego dnia na łąkę upadło
nasienie brzozy. Tuż obok żołędzia zostawionego w popłochu przez
biegnącą wiewiórkę. Łąka zaopiekowała się pieszczotliwie tym
początkiem nowego życia i po latach przyglądał się z czułością
uczuciu, jaki zrodziło się między smukłą, zadumaną brzozą a
rozłożystym dębem. Stali się schronieniem dla siebie i
mieszkańców łąki. Splatając gałęzie poznawali swoje
najskrytsze myśli, rozmawiali o ptakach wijących gniazda w liściach
i nawzajem uczyli się życia. Podczas burz i zawiei dąb osłaniał
swoją brzozę. Ona, w czasie zimy dawała mu wspomnienie słońca,
którego ciepło zbierała w jasną korę pnia.
Pewnej, wyjątkowo mroźnej zimy srogi,
północny wiatr siłował się z dębem o życie. I nie wystarczyło
okruchów ciepła, by go ogrzać. Wiatr zwycięzca wyrwał drzewo,
pozostawiając w ziemi czarną wyrwę wypełnioną pustką.
Tej wiosny brzoza nie chciała się
obudzić. Samotne gałęzie drżały w powietrzu, a liście rozwinęły
się tylko dlatego, że łąka poiła korzenie drzewa. Gdy brzoza
patrzyła w miejsce, na którym jeszcze niedawno rósł dąb,
widziała sczerniałą darń trawy na krańcach otchłani i taką
samą pustkę czuła w sobie. Jak przepaść. Myślała o tym, że
gdyby rzuciła kamień w tę przepaść, to nie usłyszałaby dźwięku
z jej dna. Łąka cierpiała razem z nią i uczyła drzewo
przetrwania. I wtedy przywędrował tam starzec. Szukając cienia na
rozpalonej południowym słońcem łące, usiadł pod brzozą i
oparłszy strudzoną głowę o pień, usłyszał jej płacz. I
zrozumiał opowieść szemrzących liści. Kiedy odchodził,
wyciągnął z podróżnej torby parę srebrnych bucików i zostawił
je pod drzewem.
Tej nocy księżyc zatrzymał się nad
łąką i jasnym promieniem dotknął brzozy. Poczuła, jak bije w
niej serce, jak wiatr rozwiewa włosy łaskoczące delikatnie jasne
policzki. Wśród nieruchomych korzeni znalazła stopy i ubrała srebrne buciki. Teraz
mogła podejść do miejsca, w którym rósł kiedyś jej dąb. Szła
wolno, obawiając się tego, co zobaczy. Wreszcie usiadła na krawędzi
wyrwy i odważyła się spojrzeć w głąb. Zobaczyła. W grających
kolorach uczuć i szeptów: wspomnienia, wspólne wieczory, zimy i
lata. Życie.
Wstała o świcie, zasypała wyrwę i
dłońmi delikatnie wyrównała ziemię. Życie łąki szybko
rozgościło się w tym miejscu i zagadało brzęczeniem obudzonych
trzmieli. Wszystko, co zobaczyła tam, w głębi, zabrała ze sobą.
Zostawiła tylko srebrne buciki. Już nie będą jej potrzebne.
Idealna na dzisiejszy wieczór!<3
OdpowiedzUsuńPiękna opowieść...
OdpowiedzUsuńPiękna opowieść...
OdpowiedzUsuń