poniedziałek, 31 października 2016

OPOWIEŚĆ O ŻYCIU


       W taki wieczór chce się pamiętać o życiu. Taka pamięć daje nadzieję.


                                Opowieść o życiu


    Są łąki zielone i radosne, które rodzą życie i pieśń. Na nich przysiadają barwne motyle, by pić to życie z polnych kwiatów. Z trawy dobiega wieczorne granie świerszczy, a o świcie źdźbła podnoszą się spod gorących ramion nocnych kochanków.
Pewnego dnia na łąkę upadło nasienie brzozy. Tuż obok żołędzia zostawionego w popłochu przez biegnącą wiewiórkę. Łąka zaopiekowała się pieszczotliwie tym początkiem nowego życia i po latach przyglądał się z czułością uczuciu, jaki zrodziło się między smukłą, zadumaną brzozą a rozłożystym dębem. Stali się schronieniem dla siebie i mieszkańców łąki. Splatając gałęzie poznawali swoje najskrytsze myśli, rozmawiali o ptakach wijących gniazda w liściach i nawzajem uczyli się życia. Podczas burz i zawiei dąb osłaniał swoją brzozę. Ona, w czasie zimy dawała mu wspomnienie słońca, którego ciepło zbierała w jasną korę pnia.
Pewnej, wyjątkowo mroźnej zimy srogi, północny wiatr siłował się z dębem o życie. I nie wystarczyło okruchów ciepła, by go ogrzać. Wiatr zwycięzca wyrwał drzewo, pozostawiając w ziemi czarną wyrwę wypełnioną pustką.
Tej wiosny brzoza nie chciała się obudzić. Samotne gałęzie drżały w powietrzu, a liście rozwinęły się tylko dlatego, że łąka poiła korzenie drzewa. Gdy brzoza patrzyła w miejsce, na którym jeszcze niedawno rósł dąb, widziała sczerniałą darń trawy na krańcach otchłani i taką samą pustkę czuła w sobie. Jak przepaść. Myślała o tym, że gdyby rzuciła kamień w tę przepaść, to nie usłyszałaby dźwięku z jej dna. Łąka cierpiała razem z nią i uczyła drzewo przetrwania. I wtedy przywędrował tam starzec. Szukając cienia na rozpalonej południowym słońcem łące, usiadł pod brzozą i oparłszy strudzoną głowę o pień, usłyszał jej płacz. I zrozumiał opowieść szemrzących liści. Kiedy odchodził, wyciągnął z podróżnej torby parę srebrnych bucików i zostawił je pod drzewem.
Tej nocy księżyc zatrzymał się nad łąką i jasnym promieniem dotknął brzozy. Poczuła, jak bije w niej serce, jak wiatr rozwiewa włosy łaskoczące delikatnie jasne policzki. Wśród nieruchomych korzeni znalazła stopy i ubrała srebrne buciki. Teraz mogła podejść do miejsca, w którym rósł kiedyś jej dąb. Szła wolno, obawiając się tego, co zobaczy. Wreszcie usiadła na krawędzi wyrwy i odważyła się spojrzeć w głąb. Zobaczyła. W grających kolorach uczuć i szeptów: wspomnienia, wspólne wieczory, zimy i lata. Życie.
Wstała o świcie, zasypała wyrwę i dłońmi delikatnie wyrównała ziemię. Życie łąki szybko rozgościło się w tym miejscu i zagadało brzęczeniem obudzonych trzmieli. Wszystko, co zobaczyła tam, w głębi, zabrała ze sobą. Zostawiła tylko srebrne buciki. Już nie będą jej potrzebne.


3 komentarze: