sobota, 22 kwietnia 2017

DLA MAMY DZIEWCZYNKI Z KASZTANKA

    
       Kiedy pojawiła się Dziewczynka z Kasztanka, nie przypuszczałam, że na dalszy ciąg tej historii będzie ktoś czekał. Z bajkami dzieje się tak, że żyją sobie trochę własnym życiem, a kiedy "piszą się" dla osoby o konkretnym imieniu, to w ogóle wymykają się spod kontroli :) Sama byłam ciekawa, jak zakończy się ta historia

   DLA MAMY DZIEWCZYNKI Z KASZTANKA


     Codzienność poruszała się wokół Dziewczynki niezrozumiale. Wirowała i hałasowała, oślepiała i kłuła z każdej strony. Dziewczynka nie miała już na sobie kasztankowej skorupki, więc odczuwała wszystko boleśnie na całym ciele. Broniła się tak, jak potrafiła najlepiej, choć innym trudno było to zrozumieć. Bardzo chciała poznać i pojąć to, co działo się z daleka od kasztanowca. Dotykała więc wszystkiego i chciała wchłonąć, połknąć nowy świat, żeby go oswoić. Może wówczas Mama i Tata mogliby także być w środku, bo chociaż wydawało jej się, że mówiła do nich bardzo głośno i wyraźnie, nie słyszeli jej. Widziała ich i czuła, ale wciąż było ich za mało i robiła wszystko, żeby nie pozwolili jej zniknąć. Bo przecież to dla nich wyskoczyła ze skorupki.
Tak naprawdę nikt nie znał jej prawdziwej historii...
Tylko on, ten mały Zimorodek, który wczoraj wieczorem przysiadł na wiśni, rosnącej tuż za moim oknem. A ja zawsze zostawiam uchylone okno. Żeby sny i opowieści mogły wchodzić przez nie prosto w noc pokoju...
Dziewczynka urodziła się nie tak dawno, opowiadał ptaszek, ale z własnej woli. Dotąd rosła na rozłożystym kasztanie otulona kolczastą skorupką. Kiedy usłyszała głosy Mamy i Taty, tak bardzo zapragnęła być blisko nich, że postanowiła opu
ścić miejsce, w którym urosła. Ale miejsce to rządziło się surowymi prawami i nie można było tak bezkarnie go porzucać. Dlatego na drodze, tuż pod starą, rzeźbioną bramą, stanęła Mgła. „Jeśli chcesz odejść- powiedziała zimna strażniczka - musisz wiedzieć, że nigdy nie będziesz już Taka Sama”. Dziewczynka musiała się zgodzić. Tak wielką czuła tęsknotę za tymi głosami, które mówiły do niej czulej, niż jakiekolwiek inne. Stary kasztan patrzył, jak odchodzi. Był przepełniony smutkiem, ale zarazem dumą, że Dziewczynka odważyła się walczyć o swoje marzenie. Wydawała się taka bezbronna, ale nie mógł przeciwstawić się Mgle. Pochylił się więc i na dnie jej serca pozostawił swój pocałunek.
Mijały dni i tygodnie. Miesiące i lata. W tym czasie kolory hałasowały jeszcze intensywniej niż zwykle, zapachy drapały szorstko, a dźwięki odbierały słowom barwę.
Na szczęście były wspólne chwile, które Dziewczynka nazywała po swojemu. Kiedyś, obok domu przelatywał błękitny Zimorodek i rozpoznał Dziewczynkę z kasztanka. Postanowił zamieszkać tuż obok. Odtąd Dziewczynka nie czuła się już taka samotna. On rozumiał wszystko, co jej się przydarzało i nic go nie dziwiło. Wiedział, że świat przyniesiony w sercu dziecka, które urosło na drzewie, musi wyglądać inaczej.
Mama i tata starali się, jak mogli. A nie było to łatwe, wierzcie mi. Tylko Zimorodek dziwił się czasem i przekrzywiając małą główkę, zadawał sobie pytanie: po co? Mama, jakby słysząc go, mówiła w odpowiedzi wiele mądrych słów, których nie rozumiał ani ptaszek, ani Dziewczynka. Ale słowa i działania trochę pomagały dorosłym, bo żaden dorosły nie lubi, kiedy rzeczy i zdarzenia wymykają mu się spod kontroli. Ale, na szczęście każdy dorosły ma w sobie także dziecko, którym był kiedyś. I właśnie to dziecko obudziło pewnej nocy Mamę i Tatę. Wyszli do ogrodu i zobaczyli, jak mały, niebieski ptaszek rozmawia z ich córką. Zapłakali oboje ze wzruszenia i wtedy Zimorodek postanowił zabrać ich do swojej historii. Jeszcze tej nocy wyruszyli wszyscy do zapomnianego parku i stanęli pod starym dębem. Drzewo nie mogło powstrzymać radości na widok Dziewczynki. Rodzice wsłuchali się w szum liści, kołysali swe ciała rytmem poruszających się gałęzi, odkrywali dotykiem szorstką historię pochodzenia swojej córki i rozpoznali w drzewie siebie...
To, co ich łączyło było najważniejsze na świecie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz